Bez parasola

Posts Tagged ‘Edynburg

Życie piratów nie jest łatwym życiem. Trzeba się po pierwsze nie lada nabiedzić, żeby w ogóle morskim lwem zostać, żeby się liczyć w pływaniu, żeby ster własny był sterem rozpoznawalnym, takim, z którym się liczą sterem inni groźni przedstawiciele krainy nikczemnych okrętów z trupią czaszką.
Był raz, wiecie, pirat Carlie. Nie był on być może wielkiej postury piratem, lecz miał w sobie to coś. Coś takiego, co w niewyjaśniony sposób topi szczury lądowe we własnych odchodach. Nawet wojsko królewskie drżało przed walką z okrętem złowrogiego korsarza, albowiem Carlie nigdy nie cofał ręki. Nie chciałbyś na niego trafić, mieć z nim do czynienia. Tego dnia w porcie również szeptano, w powietrzu czuło się niepokój bliskiej obecności przestępcy. Niejedno piwo w obskurnych knajpach wylało się na podłogę, gdy ktoś wypowiadał tylko imię „Carlie”. Czasami były to wprawdzie jedynie głupie żarty jakiegoś miejscowego pijaczka, lecz nikt nie śmiał się nawet sekundy.
Carlie, pomimo złowrogiego wizerunku wśród pospólstwa, w gruncie rzeczy miał dobre serce. Do teraz wspomina on ciągle swoje dzieciństwo w górskiej dolinie. Błogi, dziecięcy czas zakończył się tym, że spaliły jego wioskę wojska nieprzyjacielskie. Chłopak uciekł, uciekł najdalej od tego, co kochał, uciekł do tego, czego nienawidził.
Pierwszy raz zobaczyłem Carliego, gdy jako młody chłopak roznosiłem w porcie broszury rządowe. Nagle wszystko pociemniało, ciemne chmury zebrały się nad terenem portu. Błyskawice w oddali pozostawiały niezapomniane wrażenie ostatecznego upadku. Carlie splunął. W jednej chwili zorientowałem się, że naprzeciw niego i jego służalczej kompanii jestem jedynie ja. Wszyscy marynarze pochowali się w mgnieniu oka. Podszedł do mnie. Pamiętam ten niezwykły majestat. Czułem się jak w obecności bohatera, który zmienia historię. Wiedziałem, że kiedyś będzie o nim głośno.
– Zapalisz? – zaproponował
– Dziękuję, to dla mnie zaszczyt – odpowiedziałem
– Czyli nie zapalisz – zaśmiał się Carlie, a jego kompani zawtórowali mu z hukiem tysiąca armat
– Co tam masz? – Carlie wyrwał mi z ręki ulotki o podatkach dla króla
– Ja…, ja tylko…., kazali mi… – nie mogłem się wysłowić, czułem, że jestem cały mokry od potu
– Zakochałeś się? – zadrwił szef piratów – cały się trzęsiesz
Wtedy poczułem pewnego rodzaju iskrę. Tak się właśnie poznaliśmy.
Przez następne miesiące byłem chłopcem na posyłki piratów. Doznałem niejednego upokorzenia ze strony uliczników, zepsutych, złych, wyciągniętych z rynsztoka postaci. Pewnego dnia jednak Carlie zauważył jak jeden ogromny podległy mu pirat imieniem Rob wycina mi nożem na plecach jakieś okropieństwa. Nie krzyczałem, wiedziałem, że nie mogę. Wiedziałem, że muszę to znosić, jeśli mam marzyć o przeżyciu i wyrwaniu się z tego świata. Właśnie wtedy, kiedy Rob wycinał mi nożem na plecach kolejną obelgę wobec mojej osoby, Carlie rzucił się jak lew na zdemoralizowanego olbrzyma. Po morderczej walce Rob padł martwy. Następnie cały wieczór całowaliśmy się z Carliem w jego kajucie. Przeżywaliśmy cudowny czas, mijały tygodnie, miesiące i lata. Żaden z piratów nie śmiał zasiać choćby ziarenka pogardy. Zresztą okazało się, że z 30% piratów ma skłonności gejowskie i teraz dymają się pod pokładem jak króliki. Mój chłopak – tak teraz mówię o Carliem – w tej chwili wyjechał załatwiać pewne sprawy, ale ja już się nie boję. Wiem, że jestem dla niego ważny i już nigdy nie stanie mi się krzywda. Jemu też łatwiej. Razem można wszystko zwyciężyć. Jestem gotów oddać za niego życie, wypompować z siebie całą krew z żył i tętnic. Jutro godzina próby, jutro decydująca walka z wojskami króla. Potem uciekniemy razem i zamieszkamy w górskiej dolinie, gdzie nikt nas nie znajdzie i nikt nie rozpozna. Chciałbym urodzić mu dziecko, ale wiem, że i bez tego nasza miłość nie zgaśnie.


Piesek

Statystyka

stat4u stat4u stat4u